23 maja 2014

Bukiet dla mamy

Takim kwiatom żadna mama się nie oprze! Przepis jest łatwy, wymaga jedynie odrobiny cierpliwości. Pomysł zrodził się w głowie Christiana Michalaka, mistrza świata cukierników z 2005 roku. Przypadkiem zobaczyłam tę kreację w jakimś programie tv. Moja wersja jest jedynie wariacją na temat, uprościłam ją nieco. To, co ważne, to cieniutkie pokrojenie melona, by plasterkami można było owinąć maliny. Ja użyłam mandoliny ( zbieżność nazwy z instrumentem muzycznym przypadkowa). Tak Francuzi nazywają ostrą tarkę do robienia głównie bardzo cienkich plasterków.
Z tym przepisem radość obdarowanej osoby gwarantowana! Powodzenia :))

Składniki


Ciasto ( sablé bréton)

4 żółtka
140 gr drobnego cukru
160 gr masła o temperaturze pokojowej
210 gr mąki
10 gr  proszku do pieczenia ( płaska łyżeczka)
szczypta soli

Do posmarowania

pół słoika dobrego dżemu malinowego
200 gr malin mrożonych
1łyżeczka żelatyny

1 melon
garść malin 
cukrowe perełki i serduszka

Przygotowanie

Zaczynam od malin. Rozmrożone owoce miksuję, podgrzewam, dodaję rozpuszczoną w dwóch łyżkach wrzątku żelatynę. Dodaję pół słoika konfitur, miksuję i chłodzę w lodówce. By móc ich użyć do posmarowania ciasta nie mogą być płynne.
Rozgrzewam piekarnik do 180 stopni.
W mikserze mieszam żółtka z cukrem, dodaję stopniowo masło pokrojone w kostkę. Miksuję aż masa zrobi się puszysta i zjaśnieje, ok. 10 minut. Następnie dodaję sól, przesianą przez sitko mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Dokładnie mieszam.
Na blasze kładę papier do pieczenia. Wykładam ciasto i rozsmarowuję łopatką na centymetrowy placek ( moczę łopatkę w gorącej wodzie, dzięki czemu nie lepi się do niej ciasto).
Wstawiam na ok13-15 minut do piekarnika. Gdy ciasto lekko się zazłoci wyjmuję je i natychmiast wycinam brzegiem od małej tortownicy koło, resztę ciasta kroję na prostokąty. Gdy ostygną chowam je do puszki i podaję do kawy lub herbaty.
Szykuję owoce do dekoracji. Melona kroję na pół, łyżką wybieram pestki. Teraz kroję na ćwiartki. Każdą kolejno kroję na cienkie plasterki układając tak, aby najpierw skórka trafiła pod ostrze mandoliny. Dzięki temu plasterki wyjdą nieposzarpane. Następnie odkrawam cienko skórkę i zwijam plasterki melona wkładając w każdy malinę. Tak przygotowanymi " kwiatkami" dekoruję ciasto. W tym celu smaruję spód dżemem malinowym i wtykam delikatnie melonowe rożki zaczynając od środka. 
Do malin wkładam cukrowe perełki. Wkładam ciasto do lodówki.
Można je tuż przed podaniem oprószyć lekko cukrem pudrem.
Smacznego!





























9 komentarzy:

  1. No ja też bym się nie oparła... Ale powszechnie wiadomym jest, że Ty to potrafisz namówić ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. na Twoich zdjeciach wyglada jeszcze ladniej niz w rzecywistosci :D pyszne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeździłem dwa sezony na skuterku Kymco. Przepiękne wrażenia. I jednoślady są bardzo odporne na miejskie korki. U nas kolejny dzień upałów.

    Fantastycznie to wygląda! A na pewno i smakuje. Niestety moja mama umarła w lutym zeszłego roku. Była kochana i była kopalnią wiedzy o Warszawie i Żoliborzu. Bo tu się urodziła i mieszkała do końca swoich dni. Dziś idę na cmentarz do mamy.
    Pozdrawiam z letniej Warszawy

    OdpowiedzUsuń
  4. Powinnaś Agato trochę szerzej pokazać swoje przepisy i fotki kulinarne. Tak uważam. Jestem pod wrażeniem.
    Hej

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu nie chodzi o komplementy. Po prostu uważam, że dobrze piszesz, nie rozwodzisz się a fotki konkretne a nie przypadkowe ozdobniki. U nas była tez tradycja francuska w jedzeniu. Jak Ci chyba wspominałem mama mojej mamy była rodowita Francuzką, Paryżanką. Dziadek poznał babcię na uczelni na Sorbonie. I się potem do Polski przeprowadzili. Przestało padać. Nie jest źle. Super tez jest kuchnia NA POWIETRZU. W ogrodzie, na działce, nad wodą.......
    Smacznego
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  6. Historię najlepiej się poznaje przez konkretnych ludzi, rodziny. I to jet bardzo ciekawe. U nas znów zapowiadają zagrożenie powodziowe.
    A będzie co będzie. Wymądrzył się Vojtek

    U nas teraz sezon truskawkowy! Smacznego!

    OdpowiedzUsuń
  7. O rety jakie pyszności tworzysz....Bukiet cudowny....Pozdrawiam pa...

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam podobne wspomnienia ale z Anglii u wuja. Pracowałem tam dawno temu na plantacji truskawek i malin. W Kencie. I truskawki tam się jadło w małych ilościach. Jak wuj przyjechał do Polski to zobaczył ze zdumieniem, że my jemy truskawki ŁUBIANKAMI :) I się chętnie przyłączył :)
    Pozdrawiam serdecznie
    Vojtek też amator truskawek

    OdpowiedzUsuń