15 kwietnia 2014

Paryski gen

  Dzień przeciętnego Paryżanina zaczyna się od kawy, rogalika z czekoladą i papierosa.
W południe trzaskają drzwi bo wszyscy pędzą jeść swój déjeneur czyli lunch. Ci, którzy mają czas i środki wypełniają szczelnie liczne brasserie rozkoszując się ciepłymi daniami i lampką wina i kończąc swój posiłek deserem ( trwa to przynajmniej godzinę, czasem półtorej).Inni szturmują piekarnie ( odrobinę mniej liczne niż restauracje) i nabywszy kanapkę jedzą ją w biegu, w metrze albo w parku. Taka kanapka to pół bagietki, najczęściej z szynką i serem. Nic więc dziwnego, że pozwala na godne przetrwanie do kolejnego posiłku, a trzeba zaznaczyć, że kolację jada się tu od 19.30-20-ej. Właściwie nie ma we francuskim słowa kolacja. Ten wieczorny posiłek to dinner, po naszemu obiad.  Ale do rzeczy. Zanim wybije jego pora istnieje apéritif ( apéro) który o 17-ej wypełnia żołądki lampką wina i drobnymi przekąskami ( orzeszki lub chipsy, małe kanapeczki). Często Paryżanie wracający z pracy przysiadają w kawiarniach na swą "szklaneczkę". A wieczorem nareszcie można spokojnie zasiąść do stołu. Nieważne czy własnego, czy restauracyjnego. Dopiero teraz można spokojnie posiedzieć, porozmawiać, zjeść i napić się wina, a na zakończenie zjeść małe co nieco na deser. Poza tym świeża bagietka towarzyszy wszystkim posiłkom, czy to zupa, sałatka czy danie. Kolejki do piekarń ustawiają się trzy razy dziennie.
Niedzielny, rodzinny obiad to prawdziwa uczta, często zaczyna się w południe i trwa do póżnych godzin popołudniowych, 4-5 godzin przy stole to standard. Jako, że tutejsza kuchnia niewiele ma wspólnego z lekką, śródziemnomorską, typowy paryski, rodzinny, niedzielny obiad to:
Przystawka- talerz wędlin
Danie- pieczona gicz jagnięca lub kurczak z rożna,ziemniaki i fasolka szparagowa(na jej punkcie paryżanie mają obsesję, ale to akurat rozumiem, bo mam podobnie)
Deska serów
Deser- ciasto, po które należy odstać się w kolejce do swojej ulubionej piekarni.
Do tego oczywiście bagietka i wino.
Tak sobie myślę, jakim cudem Paryżanie są szczupli? Utyć można od samego patrzenia na ilość zjadanego przez nich pieczywa, a to dopiero skromny początek. Tym czasem panowie nie tachają przed sobą brzuszków, a panie, nawet te w wieku mocno dojrzałym, są wręcz chude! I gdzie tu sprawiedliwość? Gdybym ja się tak odżywiała łatwiej byłoby mnie przeskoczyć niż obejść. Nie dość, że Paryżanie bezkarnie się objadają nie lubią uprawiać sportów i  palą jak smoki. Szkoda, że nikt jeszcze nie wyodrębnił tego genu. Chętnie bym go przyswoiła!





9 komentarzy:

  1. Oj tak przydatny gen. Może można by go jakoś wyodrębnić i przygotować szczepionkę która pozwoliłaby ludzkości wyeliminować problem otyłości? Myślę że można by na tym całkiem nieźle zarobić;))

    OdpowiedzUsuń
  2. zdrowy styl życia to nie jest... tylko pozazdrościć dobrych genów
    gdy byłam na wycieczce to podawali nam na śniadanie bagietke i dżemy i croissanta, miło powspominać. a te kanapki z szynką i serem to sprzedawali w Paryżu też pamiętam na ulicach :D

    OdpowiedzUsuń
  3. połowa bagietki z szynką lub serem?taką "kanapkę" mogłabym wcinać dzień i noc a już zwłaszcza francuską doprawioną dobrym humorem i szczyptą genialnego genu!:))

    OdpowiedzUsuń
  4. ojj, też chętnie przyswoiłabym taki gen! no cóż, nie ma sprawiedliwości na tym świecie ; ) pozostaje nam się zachwycać Paryżankami! pozdrawiam i wesołych świa życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Włosi jadają podobnie... Mieszkałam tam jakiś czas, przyswoiłam te genetyczne "klimaty" i w mojej opinii się objadałam. Wróciłam bez żadnych wyrzeczeń do swojej wagi 49 kg. Nie wiem na czym to polega. Ale to jest kraj za którym tęsknie, zwłaszcza ze względu na te obyczaje dosmaczone duża dawką pozytywnych nastrojów, uśmiechu...:)
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  6. zgadzam się całkowicie i nie rozumiem jak to możliwe, ale Francuzi mogą bez konsekwencji jeść co chcą. ech, ale zazdroszczę ;)

    a blog mnie tak zainspirował,że nawet stworzyłam coś małego sama: http://jagodowepole.blogspot.com/

    wesołego jajka! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ja wciaz preferuje obiad o 16 :<<< i o dziwo jak opowiadam francuskim znajomym o polskich zwyczajach zywieniowych to na poczatku wytrzeszczaja galy a potem stwierdzaja, ze to my mamy racje

    OdpowiedzUsuń
  8. Agato. To jest Giżycko przed sezonem. Zaskoczony byłem czystością tego miasta. Ja tam ostatnio byłem 10 lat temu. Czyli zobaczyłem miasto po 10 latach. I po tak krótkiej wizycie oceniam pozytywnie.


    Mnie bardzo zawsze interesuje PROZA ŻYCIA. W różnych miejscach, krajach. Francuzi tak żyją. Sporo mi opowiadała babcia i mama. Jak Ci chyba wspominałem moja babcia była rodowitą Francuzką, Paryżanką. I trochę takie tradycje w domu mieliśmy. Mama już nie żyje od ponad roku. I będzie koniec tych tradycji i opowiadań. bardzo szkoda ale w wszystko ma swój koniec.
    Dziekuję za PARYSKĄ OPOWIEŚĆ
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja bym mogla zyc w Francji - mnie sie podoba taki styl zyczia :D Jak bym sie napila kilonek wina w lunch to by mi samochod ( sluzbowy) nie wystartowal bo trzeba" dnuchac" zeby wystartowal ;) :) ale latem , to po pracy zyje prawie jak we Francji dlugie wieczory, w miare cieplo , lampka wina i pozny obiad - zima to tak naprawde sie nic nie che robic ..

    OdpowiedzUsuń