25 listopada 2013

Osobliwości kulinarne

Ledwo przebrzmiał Salon du Chocolat a tu następna smakowita impreza zawitała do Paryża. Tym razem to Salon Saveurs czyli Salon Smaków. To pierwsza edycja, więc nie wiedziałam czego się spodziewać, ale skoro coś się tak nazywa to musiałam tam być. Impreza okazała się dość kameralna, około 70 różnych stoisk, a na nich wędliny, wina, szampany a nawet zabłąkało się jedno stoisko czekoladowe. 
Ponieważ rok ma się ku końcowi to najwięcej było chyba foie gras. Ten wyjątkowy, delikatny pasztet z gęsich lub kaczych wątróbek jest przysmakiem podawanym na Boże Narodzenie. Oczywiście każda okazja duża i mała a nawet jej brak jest odpowiednim pretekstem dla miłośników tego przysmaku, by rozkoszować się jego niezwykle gładką teksturą i  lekko słodkawym smakiem.
Skoro koniec roku to musi być szampan! A trzeba powiedzieć, źe ten kraj nie tylko winem stoi. Butelka  dobrego szampana kosztuje 25-30 euro, można nawet upolować niekiedy butelkę za dychę, ale nie warto, bo walory smakowe pozostawiają wiele do życzenia, prestiż jednak pozostaje.
Oprócz tego kiełbasy, które osobiście uwielbiam, choć unikam, gdyż trudno mi zachować umiar jak już się do takowej dobiorę. Tradycyjne, tutejsze kiełbasy są twarde, podsuszane a ich skórkę pokrywa biała pleśń ( szlachetna , jadalna). Oprócz klasycznych połączeń smakowych są i takie z rozmaitymi aromatycznymi ziołami, pistacjami albo z chili. Francuzi kochają wszystko, co francuskie, więc ich ulubioną odmianą jest piment d'Espelette pochodzący z Kraju Basków ( tej francuskiej części, oczywiście). Są to dość duże, czerwone papryczki, które tradycyjnie suszy się na słońcu, dzięki czemu przybirają prawie czarną barwę. Zmielonych, w postaci proszku używa się zarówno do potraw wytrawnych jak i czekolady. Francuzi uważają, źe ich chili jest najlepsze, z czym pozwolę się nie zgodzić. Na szczęście w azjatyckich sklepach wybór jest wystarczająco bogaty aby zaspokoić gusta  "ostrożerców".
Oprócz wielu pyszności jak suszone szynki o smaku, który przenosi mnie zawsze w czasie do wspaniałych, wakacyjnych dni, serów, miodów, były też osobliwości jak jadalne owady. Nie odważyłam się spróbować, zrobił to mój mąż i z jego miny wynikało, źe od uniesień kulinarnych jest daleko. Za to paczuszki z insektami są już dostępne w Auchant po niecałe 10 euro. Widziałam nawet ostatnio reportarz z paryskiej cukierni, gdzie zniewalająco wyglądające ciasteczka,pokryte błyszczącą jak tafla lusta czekoladą ozdobione były złoconymi świerszczami ( ten złoty pył też jest jadalny). 
Spróbowałam za to czarnego czosnku i zakochałam się w nim od pierwszego kęsa! Poza niezwykłą, głęboką barwą, czosnek ten jest zaskakująco słodki, przypomina syrop balsamiczny a charakterystyczny dla surowego czosnku ostry smak i zapach są delikatne. Konsystencja tez jest nietypowa, ząbki są sprężyste, miękkie, można je zozdrobnić językiem na podniebieniu. Smakują wybornie! Ten czosnek powstaje dzięki 30-dniowej fermentacji w wodzie morskiej o wysokiej, kontrolowanej temperaturze ( niestety nie wiem jak wysokiej). Gotowy produkt ma 10 razy więcej witaminy C niż surowy czosnek, pełen jest antyoksydantów i ponoć powszechnie stosuje się go w kuchni azjatyckiej. Ja się z nim zetknęłam pierwszy raz i cieszę się, że jest w Paryżu sklep, w którym można go kupić.
Za tydzień kolejna odsłona tego samego Salonu w innym miejscu w Paryżu, chyba się znów wybiorę...








8 komentarzy:

  1. Chyba nigdy nie pojmę jadania owadów. Ale ja obrzydliwiec jestem, może dlatego. ;) Podziwiać męża za odwagę! :)
    Ten czosnek mnie zainteresował. Klasyczny i ten bezząbkowy uwielbiam. A o istnieniu czarnego nawet nie wiedziałam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Owady mnie odstraszają. W Tajlandii Michu chciał próbować więc mu zagroziłam że nie pocałuję go przez miesiąc jeśli spróbuje zjeść chociaż jednego!;) Czarny czosnek mnie zaciekawił bo jestem czosnkową maniaczką;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite! Kolejna wspaniała impreza i nowości, o których nie miałam pojęcia :) Czarny czosnek z chęcią bym wypróbowała, chociaż nie wygląda zachęcająco, to wierzę na słowo, że jest pyszny :) Zawsze chciałam też spróbować foie gras! Generalnie w liceum miałam nauczycielkę francuskiego, która była zafascynowana tą kulturą, narodem, tradycjami itd. i czasem zamiast normalnej lekcji, Pani nam opowiadała o swoich wspomnieniach z Francji, doświadczeniach, tradycjach. Raz mieliśmy lekcję o perfumach, kiedyś przyniosła nam do spróbowania dżem z kasztanów oraz dżem z fiołków <3 Coś cudownego taki nauczyciel z pasją! A język francuski pokochałam, bo mnie nim Pani Agnieszka zaraziła po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja z chęcią spróbowałabym takich robali, zawsze byłam ciekawa ich smaku. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wczoraj w tv mowil wlasnie o tym ze zaczyan byc "modne" w europie jedzenie owadow ;) :) w holandii maja kursy kulinarne, ktore maja i unas startowac ale ja nie jestem jakos ciekawa ich smaku wiec na kurs nie pojde ;) :) zostane przy tradycyjnym jedzonku.... ale fotki fajne - pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako fanka czosnku pod każdą postacią mam teraz dzięki Tobie misję spróbować i tego. W tym Paryżu tylko jedzą:) Pod tym względem ich lubię.

    OdpowiedzUsuń
  7. Obawiam się, że chyba bym się nie odważyła. Takie zwierzątka mnie przerażają, doprowadzają do paniki jak są w pobliżu. A na talerzu chyba wolę schabowego.
    Skrycie jednak chciałabym się przełamać, w końcu do odważnych świat należy ! :)

    OdpowiedzUsuń