21 lutego 2014

Miasto


Bangkok jest rozległym miastem, liczącym 12 mln mieszkańców. Tuk-tukowy kierowca twierdził nawet, że piętnastomilionowym. Pewnie trudno ich policzyć, są nieduzi i w ciągłym ruchu. Tak czy owak ludzi jest wszędzie pełno, samochodów jeszcze więcej. To, co rzuca się w oczy to kable wiszące nad ulicami w niebywałych wprost ilościach. Czegoś podobnego nigdy wcześniej nie widziałam. Zapewne żadne obowiązujące w tym względzie normy europejskie nie są spełnione. Plątanina kabli przypomina czasem dziecięcą zagadkę, w której trzeba znależć drogę do wyjścia albo skarbu. Niektóre kabelki wiszą tak nisko, że można ich dotknąć. Raz widzieliśmy następujący obrazek: mężczyzna stał na kablach i podawał stojącej na ulicy kobiecie jeden z nich energicznie wyplątując go z pajęczyny innych kabli. Oczywiście ani on, ani ona , ani przechodnie nie byli w żaden sposób zabezpieczeni. Państwowa Inspekcja Pracy miałaby pełne ręce roboty a odpowiedzialną za to osobę wsadziłaby, zapewne, do kicia na długie lata. Tam jednak normy europejskie nie obowiązują, wszystko jest swojskie i autentyczne.
 Ulice są zazwyczaj szerokie, po 3, a nawet 4 pasy w każdą stronę, co chwilę rozlega się dżwięk klaksonów. Między starymi samochodami przemykają ruchem wężowym motocykle. Jest ich zatrzęsienie! Oczekując na zmianę świateł ustawiają się z przodu " peletonu" tworząc kolorowy tłumek. Wygląda to spektakularnie, myślę, że przeciętnie około stu motocykli czeka na każdych światłach. Na dołączonym wcześniej zdjęciu jest tylko namiastka tego, o czym opowiadam. Zrobiłam je w weekend.
 Przy sygnalizatorach zamontowane są ekrany, na których wyświetlany jest czas oczekiwania na zielone światło. Często są to ponad trzy minuty! Te same ekraniki pokazują też ile czasu będzie się jeszcze świeciło zielone. Być może dzięki temu skrzyżowania są przejezdne, ale co z tego, gdy za chwilę znów się stoi.
 Chodniki też są zatłoczone, wszechobecne stragany, już wiecie. Tu szwaczka, tu ktoś zachęcający do wstąpienia na masaż. Salony masaźu są równie popularne jak te krawieckie. Na masaż musimy tam jeszcze wrócić, wszak to tamtejsza specjalność, a nie udało nam się jej zażyć.Dodatkowo ulice wydają się niskie, ponieważ nad każdą witryną jest daszek, niezbędny, by uzyskać odrobinę cienia. Trzeba bowiem pamiętać, że słońce świeci tam dokładnie w czubek głowy, jak w samo południe. Znalezienie cienia na ulicy o dowolnej porze dnia nie jest łatwym zadaniem. Poza tym zmrok zapada wcześnie. Pewnie dlatego tambylcy zaczynają dzień bardzo wcześnie a wieczorem o 22-ej ulice pustoszeją.
 Bangkok zwany jest Wenecją Wschodu. Leży nad rzeką, która na znacznym obszarze przecina miasto kanałami. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Woda ma bowiem kolor brązowy, błotnisty a nie blado zielony jak wenecka laguna. Domki na palach są zazwyczaj drewniane, nie murowane, zwykle parterowe i oględnie mówiąc obskórne. Za to przed każdym z nich ( jak przed wszystkimi innymi na ulicach, niezależnie, czy to hotel, czy dom prywatny) stoją małe, bogato zdobione domki. Są to domki dla duchów. Tajowie wierzą, że w każdym budowanym domu zamieszkują duchy. Z szacunku do nich budują im własne lokum. W środku siedzi budda, który ma dobry wpływ na jednych i drugich, dzięki czemu wszyscy żyją w zgodzie. Wszechobecne są też girlandy z kwiatów, udekorowane nimi jest dosłownie wszystko, nawet klaun Mc.Donald.
 To, co jeszcze rzuciło mi się w oczy to liczne podobizny króla i królowej. Czasem wyglądają jak baner reklamowy ( tych prawie nie ma), często są zdobione i oświetlane wieczorem. Ponieważ Tajowie wierzą, że władza królewska pochodzi od Boga, na każdym kroku okazują królowi szacunek. Słowo Rama, czyli król, oznacza również boga. Obecnie rządy sprawuje Rama XV. Wszyscy poprzednicy noszą ten sam tytuł, co zapewne ułatwia naukę historii.. Uczniowie noszą mundurki, nawet buty mają często takie same. Odniosłam wrażenie, że szkoły nie są koedukacyjne, ale pewności nie mam.











9 komentarzy:

  1. Jak zobaczyłam te kable na fotce to nawet już nie musiałam czytać że to Bangkok hihi;) Boziu jak ja się bałam że takie kable na mnie zlecą podczas spaceru, one tak cholernie nisko "wiszą"!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie w Bangkoku chyba w pierwszym rzędzie wybrałabym się na masaż.Chyba że powstrzymałyby mnie te 3 minuty oczekiwania na zielone światło. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze zostawić sobie pretekst, żeby tam wrócić :)

      Usuń
  3. Okna poddaszowe są może i ładne ale trzeba się dobrze przygotować do ich mycia niestety. Nawet jak są obracane nie jest to proste.
    I ten Słoń z zieleni jest bardzo fajny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. 3 min? gdyby tak skrzyżowania było co chwilę i co chwilę trzeba by było czekać 3 min... Ciężko sobie wyobrazić :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie byłam w Tajlandii. ; ) A Bangkok kojarzę tylko z ''Hangover'', niestety. : )

    OdpowiedzUsuń
  6. Akurat ja aut czerwonych nie lubię! Garniturów tego koloru też nie. natomiast róże mogą być czerwone. Ale ciemnoczerwone :)


    Trudno mi sobie wyobrazić takie miasto. Warszawa wydaje się wielka. Szczególnie jak spojrzy się z wysoka. A co dopiero 12 mln??????????
    I jak to zwiedzać? Co wybrać? Co jest charakterystyczne dla miasta?
    Ja byhm chciał zobaczyć: Honk Kong, Rio, Sao Paulo, Muxico City :)
    A zobaczę co zobaczę :) !
    Pozdrawiam z malutkiej Warszawy w porównaniu z Bangkokiem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj tak patrzę i patrzę i czytam i czytam... Ile przede mną świata do zobaczenia jeszcze w życiu! :D

    OdpowiedzUsuń