4 lutego 2014

Chiński Nowy Rok

W piątek przypadał Chiński Nowy Rok i z tej okazji w weekend odbywały się w Paryżu tradycyjne parady zwane też Świętem Wiosny.  Jedna w 13-ej dzielnicy tzw. Chińskiej, druga w samym sercu miasta, w dzielnicy Marais. Inauguracja miała miejsce na placu przed Ratuszem Miejskim czyli Hotel de Ville. Tym razem mamy rok drewnianego konia.
Organicznie nie znoszę tłumów, ale raz do roku robię wyjątek i świadomie się weń pakuję. Wiedząc co mnie czeka i uzbrojona w aparat fotograficzny ruszyłam w niedzielę na paradę do Marais.
Gdy wysiadłam z metra moje uszy zaatakowane zostały dżwiękiem bębnów, który przyspieszał bicie serca. Dokoła morze ludzi. Udało mi się pokonać kilkadziesiąt metrów by stanąć blisko ulicy, którą miał przejść pochód. Nad głowami zebranych na placu przed Ratuszem widać było tańczącego złotego smoka. Nie wiem ile może liczyć metrów, ale jest niesiony przez kilkanaście osób, które wywijają nim w rytm bębnów. Nagle rozległ się huk petard a po chwili tłum spowił niebieskawy dym. Gdy do mych nozdrzy dotarł charakterystyczny zapach parada ruszyła. Muszę przyznać, że feria barw może uderzyć do głowy. Do tego większość strojów i rekwizytów obszyta jest cekinami, które mienią się w słońcu ( to rzadkie zjawisko przyrodnicze zaszczyciło nas tym razem ku uciesze wszystkich zgromadzonych). Za pierwszym, tańczącym smokiem było jeszcze 20 różnych grup. Każda miała własne stroje, muzykę i nierzadko taniec. Kolory wirowały, dżwięki się zlewały. Oszałamiający melanż. Podobnie wyobrażam sobie karnawał w Wenecji. W tutejszym egzotycznym pochodzie można było podziwiać min. kobziarza, kilkuosobową orkiestrę dętą, misie koala, dzieci w dość upiornych, moim zdaniem, maskach,lajkoniki, lwy, arlekiny i wiele innych barwnych postaci. Największe wrażenie zrobiły na mnie bębny, a właściwie ich dżwięk wybijany metr ode mnie. Dobrze, że byłam już dłuższą chwilę po śniadaniu, bo trzewia mi podskakiwały a okulary rytmicznie zjeżdżały z nosa.
Byłam lekko zawiedziona, gdy po pół godzinie przeszli przede mną ostatni uczestnicy parady. Pamiętam, że w Chińskiej Dzielnicy w ubiegłym roku, po półtorej godzinie końca nie było widać. Za to tuż za ostatnimi uczestnikami sunęły służby oczyszczania miasta. Wracając chwilę póżniej do metra stąpałam po świeżo umytej jezdni.
Robienie zdjęć w tłumie ruchomym obiektom, czasem pod słońce, stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Mam nadzieję, że pomimo niedoskonałości uda się Wam poczuć atmosferę tego wydarzenia. Nie pozostaje nic więcej jak życzyć szczęśliwego Nowego Roku i aby do wiosny!






















8 komentarzy:

  1. haha pamiętam jak 2 lata temu miałyśmy iść na tę paradę razem, ale w końcu poszłyśmy osobno bo się pokłóciłyśmy xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie byłoby coś takiego zobaczyć na żywo! Stroje są niesamowite!!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. jest na co popatrzec :) u nas chiczykow sporo ale takich parad to nie ma ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. To mój rok, bo jestem zodiakalnym koniem. :D
    Musiało być świetnie, ale zastanawia mnie dlaczego w tym roku tak skromnie? Czemu ten pochód znacznie krótszy był od poprzednich? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że u nas czegoś takiego nie ma. Z chęcią wzięłabym w czymś takim udział. :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej Agato
    Ja tez raz dziki widziałem raniutko na plaży w Dębkach kolo Karwi. I się przestraszyłem :) A ten wierszyk Brzechwy to oczywiście znam i jeszcze inne wierszyki o zwierzątkach. "Proszę państwo o to miś......"
    Dobrze jest prateksty samemu wymyślać.

    Chińska kultura, folklor zwyczaje i stroje. Bardzo to lubię. I pamiętam z młodości, że chińskie znaczki pocztowe były bardzo ładne. I na Marszałkowskiej restauracja Szanghaj :) I w Alejach Jerozolimskich sklep Chinka :) Fotki super:)
    U nas w Warszawie dziś 9 stopni Celsjusza. Wiosną zapachniało.
    hej!!!!!!!!!!!!!
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za zaproszenie.
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  7. To wszystko wygląda tak niesamowicie! <3

    OdpowiedzUsuń