12 grudnia 2013

Jedzenie, ciąg dalszy



 Mieszkańcy Bangkoku jedzą tłumnie na ulicach, wzdłuż których ciągną się rzędy przenośnych straganów. Jedne oferują soki, inne owoce, lub coś na ciepło. Można wziąć na wynos szaszłyczka lub inną grillowaną rzecz, albo usiąść przy jednym z zaledwie kilku stolików (zwykle między 2-4 sztuki). Siedzi się na plastikowych stołkach, je z plastikowych talerzy. Jeżeli jest coś do wytarcia buzi, a często nie ma, jest to papier toaletowy z rolki lub w odcinkach. Czystość nie jest ich mocną stroną (może dlatego jedzą tak dużo chili?). Jedzenie jest za to bajeczne! Feria zapachów i smaków. Poza trzykrotnie zamawianą sałatką z zielonej papai, której miąższ jest biały, i w której zakochałam się od pierwszego gryza, jadłam za każdym razem coś innego. Do wszystkich potraw dodawane są świeże zioła, często wężowa fasolka lub plasterki czerwonej, surowej cebuli. Wydaje się, o dziwo, łagodna i słodka przy mocy potraw. Ilość podawanych warzyw jest imponująca. Mięso albo owoce morza stanowią dodatek a nie podstawę.
 Poza tym ani razu nie dostaliśmy noży, jedynie widelec i łyżkę lub pałeczki. Kroić faktycznie nie ma czego, bo wszystko jest w małych kawałeczkach na jeden kęs. Do tego ryż gotowany na parze, ale lekko kleisty. Tajowie często jedzą rękami pomimo wszechogarniającego syfu. Z fascynacją przyglądałam się ludziom szykującym jedzenie. Ich przenośna kuchnia to nic innego jak jeden duży moździerz, wok lub grill. Stoiska oferują zwykle 2-5 dań, czasem więcej. Przygotowania zaczynają się np. od wrzucenia do moździerza KILKU całych papryczek chili. Ugniata się je dolewając sos rybny, sok z limonki, listki limety kafir, suszone krewetki, trawę cytrynową i sos gotowy. Tym polewana jest pokrojona w paseczki papaja i sałatka ląduje przed oblizującym się na samą myśl głodnym tubylcem lub turystą. Jeśli nie poprosi się o mniej ostre jedzenie, dostanie się takie samo, jakie szykują dla siebie. Wierzcie mi, nie każdy da radę to przejść.
 A gdy papryczki lądują w rozgrzanym woku, to pomimo siedzenia na dworze bezdech i kaszel gwarantowane, po prostu zatyka i już. Nieważne co się zamawia, wszystko jest świeże, bajecznie aromatyczne i pyszne!
  Pomimo panującego upału popularne są zupy, gorące i bardzo ostre, rozgrzewające (choć nikomu zimno raczej nie jest). Nawet one podawane są ze świeżymi liśćmi sałaty, całymi listkami bazylii, chrupiącymi warzywami. 
Niektóre smaki i aromaty bywają bardzo osobliwe, ale o tym następnym razem.





:))



6 komentarzy:

  1. mi tam akurat brak wytwornych manier nie przeszkadza za bardzo

    OdpowiedzUsuń
  2. Agato. Odcinek na Karowej jest jakby najważniejszy. Ale teraz to tam taki ścisk jak się ma tez karty wstępu, że prawie nic nie widać. na karowej zawsze bywałem. W tym roku to wyjątek, że nie byłem. Na filmiku z zeszłego roku jest oczywiście karowa. Zapraszam: http://www.youtube.com/watch?v=0Iv1FBGOQsg
    A ja widziałem jak kierowca F-1 Mark Webber zrobił przejazdw Warszawie! Niesamowite wrażenia! Jest o tu: http://www.youtube.com/watch?v=cXxJOBPw4bo
    Okolice Karowej są tez piękne i bez rajdu.

    Pięknie to opisałaś. Już mi ślinka leci. Chciałbym kiedyś to obejrzeć, dotknąć i zjeść. Jak na razie to oglądam w TV. W programach National Geografic, Diskovery i tym podobne. Dla mnie egzotyczne to było jedzenie na Bazarze Różyckiego w Warszawie. Pyzy, flaki, rosół, herbata z cytryną. jadłem to i żyję!!!!!!!!!!!!
    Pozdrawiam serdecznie Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  3. Agato. Może dodaj do swojego bloga powiadomienie, że masz nowy post. jest to w gadżetach. To ułatwia śledzenie co piszesz.
    Wymądrzył się Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  4. No to przypadkiem tu wpadłam... łańcuszkiem od Vojtka. I muszę przyznać, że przy niedzieli uraczyłaś mnie fajną, egzotyczną opowieścią :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Agato. Czyli przypadkiem widzieliśmy to samo i b w tym samy miejscu. Fajnie :) I to znaczy, że oboje nie KANTUJEMY W NECIE :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ile ja bym dała za michę gorącego Pad Thai nieopodal Cossan Road. Wystarczyło uciec z tej okropnej ulicy z burgerami dla Angoli przejść parę kroków by zjeść cudowne aromatyczne żarełko prosto ze straganu. Od czasu wakacji w Tajlandii jem mocno przyprawione dania:)

    OdpowiedzUsuń