Mam nadzieję, że ten obiad pobudzi Wasze zmysły i czym prędzej pognacie do kuchni oddać się radośnie przygotowaniom. By go Wam zaprezentować robiłam go dwukrotnie, bo za sprawą złośliwości przedmiotów martwych straciłam część zdjęć. Z obiadem nie było problemu, zrobiłam wszystko ponownie ku radości domowników. Szkoda mi innych, utraconych bezpowrotnie fotek. Na szczęście pozostaną wspomnienia.
Dzisiejsza przystawka to proste, efektowne dania, do zrobienia w kwadrans. Sposób podania i dekoracja zrodziły się pod wpływem francuskiej wersji Top Chefa, którego oglądam z wypiekami na twarzy. Podziwiam talent, umiejętności i pomysłowość kucharzy. Nie do wiary jakie cuda potrafią stworzyć ze zwykłych, często banalnych składników. Nie przedłużam zatem i zapraszam na moje małe, kuchenne rewelacje ;))
Składniki
na 3 porcje
12 krewetek królewskich ( surowych, mrożonych)
ciut białego, wytrawnego wina (ok 50 ml)
50 gr rukoli
2 łyżki masła
łyżka śmietany
50 ml bulionu warzywnego
papryczka chili
łyżeczka soku z cytryny
łyżka oliwy
łyżka mąki
Przygotowanie
Obieram krewetki zostawiając jedynie ogonki.
Do garnuszka wkładam masło, podgrzewam, wlewam bulion, zagotowuję i wrzucam rukolę. Gotuję 2 minuty, wyłączam i natychmiast miksuję. 3 łyżki sosu przekładam do małej miseczki, zrobię z niego dekoracyjne koronki. Do reszty dolewam śmietankę, doprawiam sokiem z cytryny, solą i pieprzem.
Aby zrobić dekorację mieszam odłożony sos z oliwą i mąką. Nagrzewam suchą patelnię z nieprzywierającą powłoką. Na niewielkim ogniu smażę cieniuteńkie placuszki. Nakładam je łyżeczką do herbaty i rozprowadzam najcieniej jak mogę. W trakcie wysychania staną się piękne niczym koronki. Delikatnie zdejmuję je z patelni, kładę na ręczniku kuchennym a następnie wstawiam na chwilę do piekarnika na 120 stopni.
Na patelnię wlewam ciut oliwy, wrzucam pokrojoną w krążki papryczkę chili i krewetki. Wlewam wino. Gotuję po 2 minuty z każdej strony. Wyłączam ogień, solę i podaję.
Na środek talerza wlewam po 2 łyżki sosu. Układam krewetki, krążki chili i dekoruję. Proste, prawda?
Jeśli tak smakują jak wyglądają to...mniam , mniam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jestem pełna podziwu....Pięknie udekorowałaś danie krewetkowe...Mistrzostwo...Na pewno pyszne...Jesteś zdolniacha kulinarna....Buziaki ...Pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńA zapomniałam dodać , że kropeczki czekają na Ciebie....Buziaki pa...
UsuńOj uwielbiam ale u nas nie sprzedają surowych krewetek
OdpowiedzUsuń:( przynajmniej w pobliżu nie ma :( wiec tylko poogladam twoje piękne zdjęcia :)
No nie wiem czy mi by takie koronki wyszły, bravo!
OdpowiedzUsuńJa może mniej myślę o jedzeniu ale za to zjem:) A potem muszę to WYCHODZIĆ i przy okazji fotki pstrykam :) I na wszelki wypadem mięta i rumianek w domu jest.
OdpowiedzUsuńKrewetki kiedyś pomogłem znajomemu przygotować. W restauracji chorwackiej. najlepiej się je obiera jak są zamoczone w wodzie. I trzeba zachować nie obrana końcówkę, że by w dłoni ją trzymać jak się je. Najczęściej były smażone.
A propos jeszcze wychodzenia z domu. Kolega z USA parę razy w roku jest w Niemczech w Berlinie ze studentami swoimi. Po skończonych zajęciach Andrzej idzie zwiedzać Berlin, popatrzeć na ulice, ludzi a Jego studenci zamykają się w pokojach i oglądają Berlin w Google. To mi opowiedział jak się Jemu skarżyłem, że syn do Italii nie chciał pojechać.
Pozdrowienia znad Wisły
Ja może mniej myślę o jedzeniu ale za to zjem:) A potem muszę to WYCHODZIĆ i przy okazji fotki pstrykam :) I na wszelki wypadem mięta i rumianek w domu jest.
OdpowiedzUsuńKrewetki kiedyś pomogłem znajomemu przygotować. W restauracji chorwackiej. najlepiej się je obiera jak są zamoczone w wodzie. I trzeba zachować nie obrana końcówkę, że by w dłoni ją trzymać jak się je. Najczęściej były smażone.
A propos jeszcze wychodzenia z domu. Kolega z USA parę razy w roku jest w Niemczech w Berlinie ze studentami swoimi. Po skończonych zajęciach Andrzej idzie zwiedzać Berlin, popatrzeć na ulice, ludzi a Jego studenci zamykają się w pokojach i oglądają Berlin w Google. To mi opowiedział jak się Jemu skarżyłem, że syn do Italii nie chciał pojechać.
Pozdrowienia znad Wisły
ale piękne!!!
OdpowiedzUsuń