Dla miłośników fast foodów też się coś znajdzie: Mc Donald, Domino's Pizza. Miłośnicy kawy mogą poczuć się jak u siebie wstępując do Starbucks'a . Kawa w Bangkoku nie jest popularnym napojem, tzn, nie widziałam, żeby była podawana na jakimkolwiek ulicznym straganie. Kawiarnie są nieliczne i wyglądają bardzo europejsko. Co zaskakujące, ani razu po tamtejszym jedzeniu nie miałam ochoty na kawę, którą z taką przyjemnością pijam w domu.
Nie widziałam też ani jednej piekarni ani cukierni, za to suszone owoce są bardzo popularne. Widziałam, oczywiście, coś, co wyglądało jak słodycze, ale nie jest to częsty widok.
Za to widok straganów uginających się po ciężarem owoców, soków na długo będę miała przed oczami. Takich wspaniałości wcześniej nie widziałam. Poza tym owoce dojrzewające i zjadane w tamtejszych warunkach smakują tak dobrze, jak nasze najlepsze truskawki w pełni sezonu. Zjadłabym.....
Niesamowity klimat ma to miasto. :)
OdpowiedzUsuńpiękne owoce na fotografiach,bardzo dobrze.Byłoby doskonale,gdyby była informacja jakie mają nazwy.
OdpowiedzUsuńna pierwszym rambutan, to wiem
UsuńNie znam wszystkich nazw. Bina ma rację co do rambutana. Te kiście szaro-zielonych owoców to rodzaj śliwek. :))
UsuńAż chce się wszystkiego dotknąć, powąchać, skosztować. :D
OdpowiedzUsuń"O jedzeniu po raz ostatni"? weź nie strasz
OdpowiedzUsuńhaha, no własnie! :D
UsuńOstatni raz o jedzeniu w Bangkoku, oczywiście ;)) przecież nie samym jedzeniem człowiek żyje! ( no prawie...) :))
UsuńZdjęcia moje, ale deserki niestety nie :)
OdpowiedzUsuńjeju tytuł mnie przeraził hahah ;)
OdpowiedzUsuńBardzo apetyczne zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńDziękuję,Agatko za odpowiedź.Rambutana ,ja też znam,bo bywa w Polsce. Interesowały mnie te szaro-zielone kuleczki na gałązkach.A teraz napisz mi czy te ogórki,to ogórki a może cukinie.Są tam jeszcze jakby cykorie i chyba sałaty różnych odmian?W ten sposób poznaję warzywa i owoce świata.Pozdrawiam teściowa.
OdpowiedzUsuńTe z prawej to ogórki, po sąsiedzku coś, czego tu nie znalazłam, potem biala rzodkiew. Poniżej różne sałaty: pidao, choisam, pakchoi i koperek. Jak spotkam te zielone, pomarszczone ogórki to zapytam o imię :)) a szare śliwki to longkong, kuzynki lichi, pozdrawiam
Usuńjaki piękny targ! mm, podoba mi się, szczególnie teraz, zimą! ; ) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńByć w Tajlandii i jeść europejskie żarcie to jak dla mnie nieporozumienie. Ale wiadomo każdy ma inny gust i smak;) Owocami faktycznie można się tam najeść ale tych na drugiej fotce owocowej w prązowej łubince nie lubię bo są strasznie kwaśne;) Co do kawy to mi udało się wypić kilka razy kawę na straganie, jeśli nie było takiego "pod ręką" strzał kofeiny zapewniał 7 eleven;)
OdpowiedzUsuńbrązowej;)
OdpowiedzUsuńJa mam problem, jak widzę owoce, za które nie wiem jak się zabrać;) Z tymi pizzeriami to mnie to dobija, kiedy gdzieś wyjeżdżam i restauracji z regionalną kuchnią jak na lekarstwo, ale co krok pizzeria. W takich chwilach protestuję:)
OdpowiedzUsuń