Ten słynny, klasyczny deser powstał w 1865 roku. Po sukcesie operetki Offenbacha pod tytułem Piękna Helena w Paryżu zapanowała moda na nazywanie różnych potraw imieniem Heleny Trojańskiej. Do dzisiejszych czasów przetrwał jedynie ten deser, który , moim zdaniem, w 100 % zasługuje na swe imię. Spróbujcie!
4 twarde gruszki
na syrop
500 ml wody
300 gr cukru
1/2 laski wanilii
na sos czekoladowy
100 gr czekolady deserowej lub gorzkiej
50 ml mleka
50 ml śmietanki kremówki
lody waniliowe
Przygotowanie
Obieram gruszki zostawiając ogonki. Małą, okrągłą łyżeczką tzw. francuską, wycinam gniazda nasienne. Gotuję syrop z wody, cukru i wanilii. Po 10 minutach gotowania wkładam do syropu gruszki. Gotuję je na wolnym ogniu około kwadransa obracając w razie potrzeby, aby równomiernie się gotowały. Idealny będzie taki garnek, w którym można ustawić gruszki jedna obok drugiej. Gdy gruszki są jeszcze lekko twardawe zdejmuję je z ognia i zostawiam w syropie do ostygnięcia.
Tuż przed podaniem rozpuszczam czekoladę w ciepłej mieszance mleka ze śmietaną.
Nakładam. Do każdej gruszki wkładam po łyżce lodów i stawiam na talerzyku. Polewam ciepłym sosem czekoladowym i podaję. Tym razem położyłam na talerzykach jeszcze po kruchym ciasteczku.
Smacznego!
Muszą być boskie, uwielbiam owoce w połączeniu z czekoladą.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie jestem fanką owoców w innej formie niż tylko umyte. :) Ale teraz to aż mi ślinianki zaczęły pracować intensywnie. Mniam!
OdpowiedzUsuńto jest super deser! ekstra mieszanka konsystencji i temperatur :)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam właśnie ten przepis, to jest takie proste, nie wiedziałam,że gotowanie to taki banał :o
UsuńWidziałam takie gruszki nie raz i mam coraz większą ochotę na spróbowanie ich :D
OdpowiedzUsuńCo za cudo...
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi o tym wspaniałym deserze. Gruszki w sosie waniliowym mają nieporównywalny smak. Muszę zrobić koniecznie. Mniam
OdpowiedzUsuńjak pięknie wyglądają wśród tych róż! jestem pełna podziwu! (i apetytu na nie ; ))
OdpowiedzUsuńCo za zbieg okoliczności! W weekend tłumaczyłam francuski tekst, w którym była właśnie mowa o "poire belle Hélène" i musiałam poszukać, co to takiego. Spodobało mi się, więc chciałam później sprawdzić dokładny przepis, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy... a teraz wchodzę przypadkiem na Twojego bloga i proszę bardzo - przepis właśnie na ten deser :) Cóż, z przeznaczeniem się nie walczy - zapisuję stronę i jutro się za to zabieram :D
OdpowiedzUsuńMam w kubeczku resztki kawy... rzeczywiście brakuje do niej czegoś słodkiego. Ale tej Twojej kompozycji bym chyba nie naruszyła... Aż chce się wziąć do ręki pędzel i uwiecznić ten smakowity obraz na zawsze :)
OdpowiedzUsuńMmmm...To się musi rozpływać w ustach! Nie ma bata!!
OdpowiedzUsuńA gruszki same w sobie są dla mnie pychota a tu tyle dobroci do tego!:)