Dziś proponuję Wam spacer po Marais. To jedna z najstarszych dzielnic Paryża położona w samym centrum, barwna i pełna kontrastów. Na niewielkiej przestrzeni sąsiadują ze sobą Żydzi i geje. Na porządku dziennym są wystylizowani od stóp do głów mężczyźni noszący nawet damskie torebki i trzymający się za ręce. Tymi samymi uliczkami przechadzają się też zupełnie inni mężczyźni. Ubrani na czarno, w charakterystyczny sposób, z pejsami i jarmułkami na głowach. Przenikają się dwa jakże odmienne światy, które dzieli niewidzialna granica. Popularne są tu bary, do których rzadko zaglądają kobiety. Przy uroczej ulicy des Rosiers są zarówno modne butiki czynne nawet w niedziele jak też żydowskie szkoły, knajpki i piekarnie. W jednej z nich kupić można pyszne ciasteczko, o obco brzmiącej dla Francuzów nazwie - sernik; taki nasz, prawdziwy, jak w Polsce. Jest też chałka i makowiec, a w pobliskim sklepiku śledzie z beczki. Taki folklor. Zabiorę Was tam pewnego dnia.
Najbardziej znanym miejscem w Marais jest plac Wogezów ( place de Vosges). Nazwę tę nadaną w 1800 roku zawdzięcza pierwszemu we Francji regionowi, który odprowadzał do królewskiego skarbca podatki (wcześniej był to po prostu Plac Królewski). Został on starannie zaprojektowany. Jest kwadratowy a wokół wznoszą się pawilony. Po 9 identycznych z każdej. Jedynie dwa lekko górują nad pozostałymi, to apartamenty króla. Królowa ze swoimi damami dworu zajmowała pawilony na przeciwległych bokach placu. Mieszkało tu wielu władców zanim siedzibą królewską stał się Luwr. Budynki zbudowane są z czerwonej cegły, co jest rzadkością w Paryżu. Dziś w sukiennicach owych pawilonów mieszczą się kawiarnie i galerie sztuki. Sam plac, dawniej świadek wielu pojedynków, parad i uroczystości, min ślubów królewskich, jest dziś popularnym parkiem, gdzie w cieniu platanów i sąsiedztwie fontann można posiedzieć na trawie lub ławeczce. Zapraszam na spacer na plac de Vosges. Pokażę Wam "tajne" przejście. Zaczynamy na ulicy Saint Antoine, gdzie pod numerem 62 jest wejście do pięknego hotel de Sully. Jest to hotel particulier, czyli dom należący niegdyś do jednego właściciela, dzisiejsze znaczenie słowa hotel może jedynie wprowadzić w błąd. Takich przepięknych pałaców jest w Paryżu wiele. Współcześnie są one w większości w państwowych rękach i mieszczą się tu różne instytucje. W jednym z takich niezwykłych hotel particulier mieści się Muzeum Picassa, otwarte niedawno po kilkuletnim remoncie. Jeśli traficie do Marais zajrzyjcie tam koniecznie. budynek jest zachwycający! Wracając do naszego spaceru... Wystarczy przejść przez dwa dziedzińce Hotel de Sully by wyjść wprost na place de Vosges. Zapraszam.
Tu znajduje się "tajne" przejście.
A teraz kilka osobliwości sprzed wejść do różnych galerii sztuki.
I jeszcze kilka ujęć z okolic placu.
Życzę Wam wspaniałych wakacji! Do zobaczenia :))
Niezły klimat!!!
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji, wzajemnie :) Pozdrawiam!
Cudne ulice. Przebrzmiewa z nich czystość i niesamowita estetyka, aż chciałoby się poplamić te miejsca poranną kawą...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Czyste ulice, hmm. Na codzień mam inne wrażenie, ale gdy jest tak pięknie błądzę wzrokiem wysoko ;))
Usuńciekawa dzielnica:)
OdpowiedzUsuńpiękne są te Twoje wycieczki :) i tak ładnie opisujesz, że mam wrażenie jakbym widziała to wszystko na żywo :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego Paryża! :) A to jeszcze jak o nim opowiadasz... :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia :) Wspaniała relacja !
OdpowiedzUsuńah, jak tam cudownie! nie mogę oderwać oczu od zdjęć. Tamtejsze sukiennice przypominają mi nasze, krakowskie :) Na pierwszy rzut oka myślałam, że to właśnie Kraków :)
OdpowiedzUsuńczytam nieznane historie i widzę nieznane rzeczy :D
OdpowiedzUsuńPrzypadkiem trafiłam na Twój blog i jakże się z tego cieszę!
OdpowiedzUsuńWrócę na pewno nie jeden raz.
Pozdrowienia!
Żałuję, że byłam w Paryżu zanim poznałam Twój punkt widzenia Może wyglądałoby to inaczej:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia - najbardziej podobają mi się te osobliwości. :) Właśnie takie szczegóły lubię fotografować.
OdpowiedzUsuńNigdy w Paryżu nie byłem. Jak czytam, oglądam materiały o tym mieście to odczuwam jakieś dziwne wzruszenie. Jak wspominałem Ci moja babcia ze strony mamy była rodowita Francuzką, Paryżanką. Dziadek Ją poznał na studiach w Sorbonie i potem razem wrócili do Polski. Babcia nazywała się Estera Bourdeau.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie się spotkam. Czasu jednak mam mało. U nas sezon urlopowy i pracuję jak w kieracie bo brak pracowników. Napisz do mnie na mail wars@wp.pl to się wstępnie umówimy. Podam Ci też telefon. Tak będzie łatwiej. Uważam, że spotkanie z ludźmi ciekawymi wzbogaca nasze życie. I proza życia jest ciekawsza niż KLIKANIE :)
A kliknął Vojtek
Bardzo przyjemny spacer. Sam z chęcią bym przmierzył trochę uliczkami Paryża :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo to taka piękna tradycja :)
OdpowiedzUsuń