25 listopada 2016

Tarteletki z marakują

By babeczki były zawsze chrupiące trzymam je zamknięte w metalowej puszce a krem w słoiczku w lodówce. Łączę je w całość tuż przed podaniem.
Życzę frajdy przy przygotowaniach i przyjemności przy jedzeniu! 

Składniki
na kilkanaście sztuk

200 gr mąki
50 gr mielonych migdałów 
2 żółtka
120 gr masła
75 gr cukru pudru
1 łyżka gęstej, tłustej śmietany

9 owoców marakui ( im bardziej pomarszczone tym bardziej dojrzałe)
2 jajka
1 żółtko
50 gr cukru pudru
100 gr masła

Przygotowanie

Z podanych składników zagniatam kruche ciasto, formuję kulę, owijam folią spożywczą i wkładam na 30 min do lodówki.
Biorę się za krem.
Rozcinam marakuje, łyżką wybieram miąższ, podgrzewam go przez 5 minut, następnie przecedzam. Zostawiam kilka pestek do dekoracji.
Do szklanej miski wbijam jajka i żółtko, wsypuję cukier puder, mieszam. Dodaję ostudzony sok z owoców i pokrojone w drobną kostkę masło. Mieszam i wstawiam na 1 minutę do mikrofalówki ustawionej na połowę mocy. Wyjmuję krem, mieszam starannie i powtarzam czynność 4 razy, aż sos zgęstnieje. Przykrywam go folią spożywczą tak, by przykleić ją do powierzchni kremu ( dzięki temu nie utworzy się kożuch) i odstawiam do ostygnięcia.
Metalowe foremki do tarteletek smaruję odrobiną masła. Piekarnik nagrzewam do 190 stopni.
Wyjmuję ciasto z lodówki. Kładę je między dwa kawałki folii spożywczej i cienko wałkuję. Wycinam teraz kółka i wylepiam nimi foremki. Wstawiam na 10 minut do piekarnika. Wyjmuję gdy są jasno-złote. Studzę.
Łyżeczką nakładam krem i dekoruję pestką. Smacznego!




DZIĘKUJĘ ZA WASZĄ OBECNOŚĆ I ZAPRASZAM PONOWNIE!

24 listopada 2016

Kaczka w mandarynkach

Składniki
na 2 porcje

1 duża pierś kaczki ze skórą
kilka migdałów
1/2 kg mandarynek

60 gr cukru
50 ml octu winnego
200 ml bulionu z kurczaka
gałązka rozmarynu
sól, pieprz

na puree
3 ziemniaki
kawałek dyni, ok 30 dag
szczypta gałki muszkatołowej
2 łyżki masła

Przygotowanie
Zaczynam od sosu. Cukier wsypuję na patelnię i podgrzewam do momentu gdy się rozpuści i lekko zazłoci, nie mieszam! Wlewam ocet, uwaga, pryska! Teraz mieszam aż powstanie gładki sos, wlewam połowę bulionu i gotuję by odparować połowę objętości. Następnie wlewam resztę bulionu i znów odparowuję o połowę. Teraz wlewam sok z 4 mandarynek i wrzucam gałązkę rozmarynu. Wciąż gotuję sos aż do odparowania go o 2/3. Obieram dwie mandarynki i kroję poprzecznie na plastry. Wkładam owoce do sosu i wyłączam patelnię. Tak przygotowany sos może poczekać kilka godzin.
Włączam piekarnik na 180 stopni i biorę się za puree. Ziemniaki i dynię kroję w jednakową, grubą kostkę, następnie gotuję w osolonej wodzie do miękkości. Odcedzam, wrzucam kawałeczki masła i ugniatam. Dodaję gałkę i miksuję do otrzymania gładkiej masy. Dzięki dyni puree ma piękny kolor i jest puszyste.
Skórę kaczki nacinam w karo, solę i pieprzę z dwóch stron. Kładę na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiam na 25 minut do piekarnika skórką do góry. W czasie pieczenia tłuszcz będzie się wytapiał i przenikał przez mięso.
Teraz siekam grubo migdały i prażę je na suchej patelni aż zaczną mocno pachnieć, natychmiast przekładam je do miseczki, inaczej się przypalą.
Obieram jeszcze jedną mandarynkę i dzielę na cząsteczki. 
Wyjmuję kaczkę z piekarnika, przykrywam podwójnie złożoną folią aluminiowa i odstawiam na 10 min by odpoczęła. Podgrzewam sos dolewając do niego łyżkę tłuszczu z kaczki.
Podaję. Nakładam po 2 łyżki puree, kaczkę pokrojoną w grube plastry, polewam sosem, dodaję kawałeczki ugotowanej i surowej mandarynki. Posypuję chrupiącymi migdałami. Do tego miska zielonej sałaty i to wszystko. Smacznego!





23 listopada 2016

Makaroniki z wędzonego pstrąga

Przez dwa dni szalały wichury, potem lało jak z cebra, temperatura nie może sobie znaleźć stałego miejsca, zmienna jest niczym kobieta. Krótko mówiąc pogoda nas nie rozpieszcza, rozpieszczajmy się więc sami ;)
Proponuję zatem całe menu, które skutecznie poprawia humor.
Na przystawkę zrobiłam makaroniki z wędzonego pstrąga. Potrzebna jest do tego silikonowa forma z wgłębieniami-półkulami. Przygotowanie wymaga trochę staranności, czy zabawy, jak kto woli, ale przepis jest prosty. Za to jaki efekt! Zresztą, oceńcie sami ;))

Składniki
na 10 mini makaroników

250 gr wędzonego pstrąga w plastrach
150 gr puszystego twarożku ( typu Almette)
100 ml jogurtu greckiego
1/2 płaskiej łyżeczki żelatyny rozpuszczonej w odrobinie wody i podgrzanej
1/2 łyżeczki wasabi
1/2 pęczka szczypiorku
zielona cytryna
sól, pieprz
oliwa

Przygotowanie

Z plastrów ryby wycinam kółka i wykładam nimi wgłębienia w silikonowej formie tak jak na zdjęciu.
Pozostałe kawałeczki pstrąga siekam. Mieszam serek, jogurt, wystudzoną żelatynę, posiekany szczypiorek, wasabi, sól i pieprz. Dodaję zest i sok  z połowy limonki. Mieszam dokładnie, dodaję do tego rybę. Foremki wypełniam tak przygotowanym twarożkiem i wstawiam do lodówki na 2 godziny.
3 łyżki oliwy mieszam z sokiem z limonki.
Wyjmuję połówki " makaroników" z foremki. Wystarczy lekko nacisnąć od dołu. Składam połówki nadzieniem do środka, lekko spłaszczam w palcach, smaruję odrobiną oliwy by były błyszczące. Nakładam, skrapiam oliwką limonkową. Posypuję sezamem wasabi i dodaję po 2 plasterki surowego, żółtego buraka. 
Wystarczy ukroić pieczywo i siadać do stołu. Smacznego!





17 listopada 2016

Salon Czekoladowy

Witajcie! Koniec października to czas na Salon Czekoladowy w Paryżu. Smutno mi było, że tym razem nie dane mi będzie nacieszyć oczu i podniebienia. Nie posiadałam się z radości na wieść, że Salon zawita również do Lyonu. Nie mogłam się doczekać. Oczami wyobraźni widziałam czekoladowe rzeźby, czułam wokół zapach czekolady, szykowałam się na wielkie wydarzenie. Bilety zostały zakupione przez internet, po co stać w kolejce? Nareszcie nastał ten dzień! Wraz z mężem i przyjaciółmi porzuciliśmy myśl o leniwym, sobotnim poranku i uzbrojeni w aparaty fotograficzne i brzuchy gotowe do łasowania ruszyliśmy w czekoladową podróż. Gdy dotarliśmy na miejsce zdziwił mnie brak tłumów. Wchodząc do środka rozglądałam się niecierpliwie szukając gigantycznej rzeźby goryla, która zwykła witać paryskich odwiedzających. Nic z tego. Lyoński Salon był wersją demo tego z Paryża. Garstka stoisk, kilka sukienek i to prawie wszystko. Po kwadransie nie było na czym oczu zaczepić. Muszę przyznać, że byłam rozczarowana. Na szczęście było stoisko, na którym regularnie kupuję wspaniałe, gorzkie kakao. A na otarcie łez kupiliśmy sobie ...oliwę truflową! Zaskakujące ale prawdziwe. I tak pełni niedosytu opuściliśmy Salon Czekoladowy. Czy było warto wydać po 10 euro na osobę oceńcie sami ;)
Jeśli macie ochotę zerknąć na zdjęcia z poprzednich salonów zapraszam pod tag Salon Czekoladowy :)





Te cztery rzeźby witały odwiedzających.

















Poniżej kilka ujęć ze stoisk.







 I to niestety wszystko.

DZIĘKUJĘ WAM ZA ODWIEDZINY I ZAPRASZAM PONOWNIE!

7 listopada 2016

Ściany jedwabiem malowane

Jesień coraz częściej zatrzymuje mnie w domu. Nie lubię spacerując trzymać się kurczowo parasola ani ganiać za szalikiem, który zrywa ze mnie dowcipny wiatr. Są jednak dni gdy słońce rozpromienia jesienne niebo a roztaczające się mgły nadają tajemniczej aury. Zapraszam więc na spacer.
Choć mieszkam w Lyonie od niedawna wiem już, że słynie on ze swej gastronomii, jedwabiu i malowanych ścian budynków. W pierwszym przypadku sprawa jest prosta, wszak Lyon jest gastronomiczną stolicą Francji a jej niekoronowanym królem jest  Paul Bocuse, słynny szef kuchni, właściciel prestiżowej szkoły kulinarnej i kilku restauracji ( w tym z gwiazdkami Michalin'a). 
Lyon to także miasto jedwabne. Już od ponad 500 lat produkuje się tu jedwab! Warsztaty tkackie powstawały w dzielnicy Croix-Rousse. Położona na wzgórzu góruje nad miastem. Przez wieki na jej zboczach sadzono morwy.
Na centralnie położonym placu stoi pomnik J.M.Jacquard'a, któremu możni tego świata zawdzięczają piękne, luksusowe tkaniny. Dzięki jego wynalazkowi tkacze mieli pracę a dzielnica prężnie się rozwijała. Nadal istnieją warsztaty jedwabnicze a ręcznie malowane apaszki czy tuniki kupić można w wielu miejscach. Dzisiejszy  plac  wraz z przyległymi ulicami przyciąga również miłośników zabawy, jest  to ulubione miejsce rodzin z dziećmi, ponieważ właśnie tutaj jest ogromne, stałe wesołe miasteczko.
Do 1986r dzielnica nie grzeszyła urodą. Postanowiono to zmienić. Zatrudniono artystów by pomalowali największą szarą ścianę, 1200m kw. Istotą miało być oddanie charakteru dzielnicy za pomocą malarstwa iluzorycznego. Rok później prace ukończono. Malowidło zawierało charakterystyczne elementy tutejszej architektury jak budynki, zewnętrzne klatki schodowe czy schody. I tak oto powstał Mur des Canuts ( Ściana Tkaczy). Projekt się spodobał, zwiedzających przybywało. Artyści z CiteCreation postanowili ożywić swe dzieło i je zaktualizować. I tak w 1997r zmieniono kolory fasad, dodano sklepy a postacie postarzono o 10 lat. Ostatnie zmiany zaszły w 2013r. Dziś ściana ta to żywe dziedzictwo miasta i Lyończycy są z niej bardzo dumni. Artyści z CiteCreation przekształcili już nie jedną brzydką ścianę nie tylko w Lyonie. Zrealizowali już ponad 600 projektów na całym świecie. 
Pora na spacer, gotowi? Zapraszam!





 Po lewej stronie słynny teatrzyk kukiełkowy Guignol, obok bank, sponsor projektu.



Warsztat jedwabny.



Tak wyglądała ściana do 1987r.


Pierwszy fresk z 1987r.


Tu z 1997r.


Wreszcie wersja współczesna z 2013r.


Ławeczki na tym placyku przypominają jedwabniki, a poniżej jest pomnik śpiewających tkaczy.



Oto zamglona panorama miasta ze wzgórza Croix-Rousse.


I stroma uliczka schodząca na stronę Rodanu.



Na  zakończenie całkiem inne malowidła.


DZIĘKUJĘ ZA ODWIEDZINY I ZAPRASZAM PONOWNIE :))